Autor wiadomości Marta Blimel Napisane: poniedziałek, 31 grudnia 2012, 19:35 Musical "Skrzypek na dachu" oglądałam dwukrotnie na scenie Teatru Muzycznego w Łodzi w świetnej obsadzie, w roli Tewiego występował znakomity baryton Zbigniew Macias. Musical był bardzo dobrze wystawiony, z bogatą scenografią i kostiumami, na czym przy współczesnych inscenizacjach bardzo się oszczędza. Powieści Shaloma Aleichema nie znam, film obejrzałam dopiero teraz, z audiodeskrypcją. Naturalnym jest porównywanie wrażeń doznawanych podczas bezpośredniego odbioru spektaklu, a podczas oglądania filmu. Musical był grany po polsku, co jest wielkim plusem, zachwycała mnie poezja piosenek, znamy je wszyscy, bo to są przeboje. Pamiętam, że przed kilkudziesięciu laty, kiedy byłam uczennicą, opery były grane po polsku i dzięki temu odbiór ich przeze mnie był doskonały. Potem upowszechniło się wystawianie oper w języku kompozytora, a po polsku pozostały na szczęście musicale i operetki. Zastanawiam się nad celowością i wartością filmowania przedstawień muzycznych, które jest bardzo popularne. Adaptacja filmowa oper, operetek czy musicali, dzięki pięknej scenografii, zdjęciom plenerowym i udziałowi najsłynniejszych śpiewaków jest najlepszym sposobem upowszechnienia dzieła muzycznego. Treść jest tu sprawą drugorzędną, gdyż jest ona z reguły banalna i nieskomplikowana. "Skrzypek na dachu" bardzo się pod tym względem wyróżnia, gdyż jego treść jest ciekawa, mądra i refleksyjna, pogodna i smutna, a momentami dramatyczna. Ja osobiście bardziej przeżyłam spektakl teatralny, ale wiele szczegółów i momentów interpretacyjnych umknęło mi i dotarło do mnie dopiero teraz. Pierwsze wrażenie jest najsilniejsze i ono utrwaliło się w moim umyśle. Do audiodeskrypcji nie mam zastrzeżeń, zwłaszcza świetnie opisane są sceny baletowe - na weselu, zabawa w karczmie, taniec z Rosjanami, taniec z butelkami. Bardziej szczegółowy opis wyglądu bohaterów i kostiumów przydałby się, ale w którym miejscu mógłby się znaleźć, nie wiem. Na uwagę zasługuje przejmująca scena opuszczania Anatewki przez Żydów, wyruszających na swój przymusowy exodus do różnych miejsc na świecie, a jednak nie tracących optymizmu, a przynajmniej nadziei, że gdzieś się odnajdą, że sobie poradzą. Tradycja i obyczaje żydowskie, typowe dla tamtej epoki, są przedstawione bardzo dobrze i wiernie. Są mi one dobrze znane z literatury, np. Izaaka Singera czy Amosa Oza, ale przede wszystkim z opowiadań mojej babci, która całą swoją młodość obserwowała życie swoich sąsiadów Żydów. Babcia urodziła się i do I wojny św. mieszkała w małym miasteczku w okolicach Lwowa, gdzie 50% mieszkańców stanowili Żydzi, 30% Ukraińcy i 20% Polacy. Bardzo lubiłam słuchać o zwyczajach dotyczących szabasu i obchodzeniu świąt żydowskich. W Łodzi elementy kultury i tradycji żydowskiej są dość żywe, gdyż od powstania miasta do ii wojny św. mieszkała tu bardzo duża ilość Żydów. Na ulicach spotyka się grupki ortodoksyjnie ubranych Żydów, zwłaszcza w okresie obchodów rocznic związanych z gettem. W 1996r byłam na wycieczce do Ziemi Świętej. Spacerując w Jerozolimie po dzielnicy żydowskiej spotykaliśmy wielu przechadzających się pejsatych i brodatych Żydów w chałatach, szalach i cylindrach, tak samo ubranych, mimo upału, młodych chłopców, kobiety w perukach. Przewodnik mówił, że ludzie ci zajmują się tylko podtrzymywaniem tradycji i utrzymywani są przez bogatą diasporę, głównie amerykańską. Na własne, jeszcze słabowidzące oczy widziałam Żydów śpiewających i tańczącychw kręgu pod ścianą płaczu. W ubiegłym roku słuchałam znakomitych wykładów pana Jana Jagodzińskiego - członka zarządu gminy żydowskiej w Łodzi na temat judaizmu, obrzędów, zwyczajów, przygotowywania posiłków, a nawet produkcji żywności z zachowaniem zasad koszerności. Pan bardzo mądrze wywodził o filozofii i logice tych zasad, ale robił to dowcipnie i z przymróżeniem oka, a zapytany, czy sam się do nich stosuje, wykręcił się od odpowiedzi. Powiedział, że Żydów już w Łodzi nie ma, ci, którzy nie wyjechali, są zupełnie zasymilowani ze społeczeństwem polskim. Zarejestrowanych członków gminy żydowskiej jest trzystu. Stąd myślę, że tradycja to już tylko w filmie, w literaturze i w pełnych symbolizmu obrazach Marka Shagalla.
_________________ Marta Blimel
|